Jak przygotować zdrowego łososia w parowarze

Kulinarny blog

Jak przygotować zdrowego łososia w parowarze

Parowar to w miarę nowy na Polskim rynku sprzęt AGD, zyskujący coraz większą popularność. Nic dziwnego, bo możemy w nim przygotować zdrowe, pełne witamin dania. Produkty gotowane na parze są o wiele bardziej zdrowsze, aniżeli te smażone na głębokim tłuszczu, a ich smak jest znacznie lepszy. Działanie i obsługa parowaru jest bardzo prosta i z całą pewnością każdy sobie z nią poradzi. Dzisiejsze parowary są tak przygotowane, że możemy za ich pomocą przygotować 3 dania równocześnie np. zupę, rybę/mięso oraz deser. Czas przygotowania posiłków w parowarze jest bardzo krótki, zobaczcie w jaki sposób przygotować łososia w 15 minut. Łosoś z parowaru z zieloną fasolką – składniki filet z łososia łyżeczka oregano łyżeczka ziół prowansalskich sól pieprz 200g zielonej fasolki szparagowej (może być mrożona) sos chrzanowy -> przepis znajdziecie TUTAJ Łosoś z parowaru z zieloną fasolką – składniki Łososia myjemy, osuszamy i przyprawiamy do smaku solą, pieprzem, oregano i odrobiną ziół prowansalskich. Następnie układamy go na najniższej tacce w parowarze. Fasolkę układamy na kolejnej tacce w parowarze. Ustawiamy parowar na 15 minut. Zazwyczaj po tym czasie parowar przestawi się w tryb podtrzymania temperatury aby nasz posiłek nie był zimny. Łososia podajemy z zieloną fasolką i sosem chrzanowym – tak, tak spróbujcie go z tym sosem, jest przepyszny :) Smacznego! Post Jak przygotować zdrowego łososia w parowarze pojawił się poraz pierwszy w Kulinarny Blog - wiesz jak gotować!.

Menu na Sylwestra w domu – dania na imprezę

EKSPERYMENTALNIE

Menu na Sylwestra w domu – dania na imprezę

Jeśli planujesz zabawę Sylwestrową w domu warto już dziś pomyśleć o menu na Sylwestra i nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Menu sylwestrowe... The post Menu na Sylwestra w domu – dania na imprezę appeared first on Eksperymentuj z życiem.

Das Keyboard 5Q: high-endowa klawiatura z powiadomieniami w podświetleniu klawiszy

Gadźetomania.pl

Das Keyboard 5Q: high-endowa klawiatura z powiadomieniami w podświetleniu klawiszy

Leonardo Magrelli tworzy „puste odbicia”, które wprawiają w znaczny niepokój

Fotoblogia.pl

Leonardo Magrelli tworzy „puste odbicia”, które wprawiają w znaczny niepokój

Lomo'Instant Wide – sensowny współczesny aparat natychmiastowy czy kolejny hipsterski wymysł?

Fotoblogia.pl

Lomo'Instant Wide – sensowny współczesny aparat natychmiastowy czy kolejny hipsterski wymysł?

Puszek pod kokosową posypką

EWA W KUCHNI

Puszek pod kokosową posypką

Moja kolejna propozycja na znany śnieżny puch.Tym razem użyłam śmietany 35 % a nie takiej z torebki i mleka.Dałam inny smak galaretki i kokos i w rezultacie wyszło całkiem inne ale równie smaczne świąteczne ciacho bez pieczenia.Rozwiń i czytaj przepis :

Yonguno mobile - chiński zestaw konwerterów do fotografii mobilnej

Fotoblogia.pl

Yonguno mobile - chiński zestaw konwerterów do fotografii mobilnej

Seromakowiec Najlepszy

JAZZOWE SMAKI

Seromakowiec Najlepszy

Wiem, wiem.. Po Świętach wszyscy mamy dość serników, makowców i innych ciężkich ciast. Ale nie zapominajmy, że za rogiem stoi Nowy Rok, a przedtem jeszcze Sylwester. Przedłużmy sobie małe przyjemności jeszcze o tych kilka, ekstra dni, zaś później ruszymy o formę do bikini 2017.Dziś mam dla Was propozycję ciasta, które zrobiło furorę w moim domu,w  minione Święta. Seromakowiec z dużą ilością bakalii. Niestety, to ciasto nie należy do najlżejszych, ani do dietetycznych. Opiera się na dużej ilości jaj i masła. Jednak co tu dużo gadać.. Jest super smaczne. Masa makowa jest soczysta i niezwykle bogata, ser kremowy i tłuściutki. Pięknie wygląda, świetnie się przechowuje i zdecydowanie wygląda na trudniejsze niż jest w rzeczywistości.Polecam, spróbujcie go jeszcze w tym roku!Seromakowiec Najlepszy:Spód:- 1,5 szklanki mąki pszennej- 125 gramów masła- 0,5 szklanki cukru pudru- 1 łyżeczka proszku do pieczenia- 2 żółtkaMasa makowa:- 500 gramów mielonego maku- 500 ml mleka- 4 białka - szczypta soli- 1 szklanka cukru- 1 szklanka puree z jabłek (może być ze słoika)- 4 łyżki kaszy manny- 50 gramów orzechów włoskich- 50 gramów migdałów- 50 gramów fig- 50 gramów żurawiny Masa serowa:- 1 kg sera twarogowego w wiaderku - 5 jajek (oddzielone białka i żółtka)- 2 żółtka- 125 gramów masła- 1 szklanka cukru- szczypta soliPrzygotowujemy spód. Ze wszystkich składników zagnieść kulę, zawinąć w folię i wstawić do lodówki na ok. godzinę. Następnie schłodzone ciasto wyciągnąć, rozwałkować na cienki placek i wyłożyć nim blachę z papierem do pieczenia o wielkości 25x40cm. Wyłożony placek nakłuć widelcem i piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C przez 10/15 minut. Do lekkiego zarumienienia.Mielony mak zalać w garnku gorącym mlekiem i gotować kilka minut. Dodać cukier, wymieszać i gotować aż masa wyraźnie zgęstnieje. Zdjąć z ognia, dodać jabłka i kaszę mannę. Wymieszać. Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodać do wystudzonego maku. Delikatnie wmieszać. Bakalie posiekać na niewielkie kawałki i również dodać do masy. Przygotować masę serową.  Masło utrzeć z cukrem i żółtkami, aż zamieni się w puszystą, białą masę. Do utartej masy, dodawać po 1 łyżce ser twarogowy, ciągle mieszając. Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Do masy serowej dodawać je również po łyżce, delikatnie mieszając, by nie opadły.  Na spód wyłożyć masę makową, wyrównać łyżką. Na mak delikatnie wyłożyć masę serową i również wygładzić.  Całość wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C i piec około 70 minut. Gdyby okazało się, że wierzch ciasta zacznie się zbyt szybko rumienić, przykryć je papierem do pieczenia. Po upieczeniu wystudzić.Smacznego!

Jak fotografować sztuczne ognie, czyli fajerwerki? [poradnik]

Fotoblogia.pl

Jak fotografować sztuczne ognie, czyli fajerwerki? [poradnik]

Sposób na szampańską zabawę do białego rana! Przepisy desery z nutką szampana

Smaczne Blogi

Sposób na szampańską zabawę do białego rana! Przepisy desery z nutką szampana

Maślane bułeczki

PROSTE POTRAWY

Maślane bułeczki

Po świętach mamy przesyt słodkości, dlatego dla odmiany proponuję upiec maślane bułeczki. Najsmaczniejsze są zaraz po upieczeniu :)Na 16 małych bułeczek.Składniki :·    500 g mąki pszennej 75 g masła25 g świeżych drożdży 1 jajko250 ml letniego mleka łyżka cukru1 łyżeczka soli  Dodatkowo:1 jajko2 łyżki mleka Przygotowanie:Mąkę przesiać do dużej miski. Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże, wsypać cukier i zalać 100 ml mleka. Odstawić na 15 min.W tym czasie rozpuścić masło, przestudzićDo rozczynu dodać pozostałe mleko i jajko, zagnieść. Dodać sól, powoli wlewać mlekoWyrobić gładkie, lekko lepkie ciasto. Przełożyć je do wysmarowanej olejem dużej miski, owinąć ją folią spożywczą i wstawić na noc do lodówki lub przykryć ściereczką i odstawić na 1-1,5 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięciaPo nocy w lodówce ciasto wyjąć i zostawić na kuchennym blacie, aż osiągnie temperaturę pokojowąWyrośnięte ciasto raz jeszcze szybko zagnieść, podzielić na 16 równych części. Z każdej uformować okrągłą bułeczkę i ułożyć je w kształcie serca na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić do napuszenia na 20-30 min.Jajko roztrzepać z mlekiem, posmarować bułeczkiPiec w 205* C. przez 15-20 min.Ostudzić na kratce.przepis stąd

Najlepsze w 2016

URLOP NA ETACIE

Najlepsze w 2016

Miejsca, książki, filmy, seriale, gadżety podróżnicze, gadżety psie i stuff zupełnie od czapy – czyli wszystko co rządziło w 2016 u MacUlskich. Ostatnio przekopując internet w poszukiwaniu pomysłów na nowe kierunki wyjazdów, ciekawe książki, czy seriale raz po raz trafiałam na takie właśnie zestawienia. Niektóre były naprawdę inspirujące. No więc pomyślałam, że też zbierzemy do kupy wszystko to, co umilało nam czas w 2016 i puścimy dalej w świat. Może coś wpadnie Ci w oko i trafi na Twoją listę „do zobaczenia”, „do zrobienia”, albo „do przeczytania” w 2017? Lecimy! Upodobania członków naszej rodziny uporządkowanych alfabetycznie. Aleks (będę na stówę bardziej się rozwodzić niż Lu, czy Michał) MIEJSCA 2016 Moje ulubione to nasza zielona kanapa. Ale nie będę jej tutaj wymieniać, bo to żadna inspiracja jest. Swoją kanapę możesz lubić lub nie i nijak nie wpłynę na łączącą Was więź mówiąc, że moja jest całkiem spoko. Musi być chemia miedzy Wami. To COŚ. No więc na serio zaczynam dopiero TERAZ. Przyczepa – jeśli myśl o domu na kółkach kołacze Ci się w głowię – go for it! Nie będziesz żałowała. Dolomity – hit naszej letniej podróży. Na luzie porównywalne do Lofotów. Bornholm – idealny na wyjazd z psem. Mały, kompaktowy, urozmaicony i psiolubny. Tratwy na Biebrzy – niezapomniane doświadczenie i przygoda na miarę Tomka Sawyera. Choszczówka – a konkretnie tereny leśne Choszczówki, które odkryliśmy  już jakiś czas temu, ale dopiero w tym roku jeździliśmy tam regularnie. 15 min autem od domu. Szczególnie jesienią jest przepięknie. KSIĄŻKI 2016 Mało czytam książek podróżniczych. Lubię książki przygodowe, literaturę górską, kryminały, ale też romansidła i biografie. Lubię jak fabuła mnie wciąga, „coś” się dzieję, jest jakiś punkt kulminacyjny. A najbardziej lubię, gdy książka jest MEGA (duh? kto nie lubi?!) i do tego ma kilka tomów. Do rzeczy więc: Trylogia Tatiana i Aleksander – Paullina Simons. Tom pierwszy „Jeździec miedziany” zarządził totalnie. Drugi w sumie też był ok. Trzeci najsłabszy, ale i tak łyknęłam. Służące – Kathryn Stocket. Książka i film – MEGA!!! Wszystko za Everest – Jon Krakauer. Trafiłam na nią przez film, ALE zanim film obejrzałam. Bardzo wciąga. Krawędź wieczności – Ken Follet. Trzeci tom Trylogii Stulecia. Cała bardzo fajna. Podobnie jak jego Filary Ziemi. FILMY I SERIALE 2016 Czasem mam wrażenie, że obejrzeliśmy już wszystkie najlepsze seriale ever. Więc jak już mam kryzys odświeżam sobie niektóre evergreeny i tak też było w tym roku.  Seriale w większości oglądamy razem, chociaż czasem mam ochotę na coś całkowicie dziewczyńskiego i wtedy Michał odmawia współpracy. Filmy oglądamy zdecydowanie rzadziej, a w kinie to już w ogóle raz na ruski rok. W tym roku byliśmy chyba tylko trzy razy. Ceny mnie przerażają. Gilmore girls – odświeżałam. Kocham teksty z tego serialu. Nowych odcinków jeszcze nie widziałam. Gra o tron – czy muszę uzasadniać? Most nad Sundem – dwie serie obejrzeliśmy. Pierwsza zdecydowanie rządziła. Prawo ulicy – w tym roku obejrzeliśmy tylko pierwszy sezon i był naprawdę w porzo. Początek drugiego zupełnie nas nie wciągnął. A jest ich 5. Younger – króciutkie odcineczki, typowo dziewczyńskie. A teksty na miarę Gilmore, tylko trochę bardziej na czasie. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – jak są zwierzęta to kocham. Film bardzo w moim stylu. Tak, Harrego też czytałam i oglądałam. Uwielbiam. Everest – czad. Dressmaker – z Kate Winslet. Klimatem przypomniał mi trochę Roztańczonego buntownika Baza Luhrmana. Almost famous – polskie tłumaczenie to chyba „U progu sławy” – to jest jeden z moich ulubionych filmów (zaraz obok Love actually i About a boy), a nie widziałam go już ze sto lat. Zdecydowanie się stęskniłam, więc w tym roku była wałkowany i film, i ścieżka dźwiękowa. Crazy heart – Jeff Bridges i ścieżka dźwiękowa – pozamiatali na równi. Oczywiście mam już listę kolejnych filmów i seriali na 2016. Przebieram nogami na 3% i The Crown, nową Jane Austen z Kate Beckinsale i jakiś dobry horror. To plan na styczeń. JEDZENIE 2016 Pizza i wino. Czerwone, wytrawne. Nie tylko w 2016, ale ZAWSZE. MUZA 2016 Naszej roadtripowej muzy możesz posłuchać TUTAJ. Generalnie SPOTIFY  to jest moje odkrycie roku. Nie wiem jak mogłam żyć bez niego. Do codziennego słuchania ‚w tle’ uwielbiam listy Quiet evening, Hanging Out and Relaxing, The Nu-modern i Dinner with friends. Z nowości (jak dla mnie) w tym roku lubiłam słuchać albumu Early in the Morning Jamesa Vincenta McMorrow, Chaos and The Calm Jamesa Bay. Pod koniec roku odkryłam Alabama Shakes i ich utwór Don’t wanna fight, ale całego albumu nie zdążyłam jeszcze przesłuchać. Z kalsyków w 2016 jak zawsze była grana Janis Joplin, Jagged Little Pill Alanis, Hozier, pierwszy album No doubt, Jimi Hendrix, Doorsi, ACDC, czy Florence. Lubię też bardzo klasyki Heya, Kultu, czy T. Love. GADŻETY 2016 Gadżetem 2016 staje się dla mnie definitywnie Kindle! (Dzięki Monia za namówienie! <3) Zero pamiętania o bibliotekowych terminach i rezerwowania obleganych tytułów! Zero wydawania kupy hajsu na sprowadzenie książek, które chce przeczytać w oryginale! I zero dodatkowych walizek z książkami, gdy jedziemy na urlop! Kocham Kindla miłością absolutną. To (oprócz przyczepy) najlepiej zainwestowana kasa w tym roku. Do tego dochodzi moje nowe biurko, które kupiliśmy za jakieś grosze na OLX. I powiem tak – nie ma to jak własne biurko, z własnymi gadżetami i własnym nieporządkiem. Tak, stół w kuchni jest spoko. Na wspólnym biurku też się da pracować, ale wtedy trzeba dość mocno dbać o porządek i nie rozstawiać wszędzie kubków i lakierów do paznokci. I tysiąca długopisów i kolorowych pisaków. I jeszcze miliona żółtych karteczek. Więc swój kącik do pisania jest najlepszym pomysłem ever. Tam możesz położyć absolutnie WSZYSTKO. Nawet jeśli na początku obiecujesz sobie, że będzie ascetycznie. BLOGI I STRONY WWW 2016 (OPRÓCZ psich i podróżniczych. Bo z tych nie umiałabym wybrać obiektywnie.) W 2016 najczęściej zaglądałam na: meteo.pl (czekając, aż w końcu zmieszczą satysfakcjonującą mnie prognozę); getpocket.com – mega użyteczne narzędzie do zapisywania linków „na później”. Lista jest dostępna z każdego urządzenia. IMDb  – jakoś bardziej pasuje mi niż Filmweb; Kiedyś Pani Korektor, teraz po prostu Ula Łupińska – bardzo fajny blog. Treściwie, krótko i na temat; Upolujebooka.pl  Miasto książek – mój niedościgniony wzór w ilości pochłanianych książek <3 (K)Lusiek MIEJSCE 2016 Plaża i mooooooorze To było zdecydowanie TO dla Lu w tym roku. Najszczęśliwszy pieseł. Chociaż opalać średnio się chciała… GADŻETY 2016 Badyle – always and forever Kapok – dobra, bardziej mój gadżet, niż Lu. Ale wygodny, lekki i bezpieczny. Na głęboką wodę idealny! Piesek z lumpka za 2,40 PLN. Być może ze względu na podobieństwo. Żadna inna zabawka nie przebiła go w tym roku. Michał Nie chciałem pisać ostatni,  bo zawsze jest, że ściągam. MIEJSCA 2016 Tre Cime – tak pięknie, że zdjęcie mam w tle na fb (whoa!). Tratwy – moje najlepsze wyjazdowe wspomnienie mijającego roku. DLA OKA 2016 Sam Toft i jego musztardowa para z pieskiem – mamy już kalendarz na przyszły rok i plakat na ścianie. Józef Korolkiewicz – sportowiec, malarz. Jego konie wydają się malowane trochę od niechcenia, po prostu ciach i jest koń. DLA UCHA 2016 „Cook With Honey” Judy Collins – przezaje piosenka, po pierwsze dlatego, że jej nie nigdy nie słyszałem (a piosenek Judy słyszałem sporo), po drugie sprawia, że myślę o wiośnie i dobrych ludziach. GADŻETY 2016 AeroPress – robi NAJ-LE-PSZĄ kawę jaką pijam i co najważniejsze można go zabrać wszędzie ze sobą. Widziałem w Tchibo. Volcano – i wydało się – Michał to fashion-freak. Polska marka outdoorowa, która ubierała nas w ciepłe kurtki, bluzy i kamizelki w 2016. Zanim pomyślisz sobie, że z tego powodu znaleźli się na ekskluzywnej liście Michała, to muszę Ci przerwać. Za Volcano stoją fajni ludzie, którzy mają super pomysł na ciuchy i promocję. To właśnie oni sprawili, że moja parka, w której byłem na studniówce spoczęła w tym roku na wieszaku w szafie. Raspberry Pi – bo to super uczucie napisać program, który wyświetla choinkę z hashów, ale napisać program, który zapala diodkę w drugim pokoju, to już inna historia. Albo dwie diodki – ISTNE SZALEŃSTWO (zawsze jak to mówię, to przypomina mi się Phoebe z Przyjaciół – „This is madness!”). Daj znać, czy coś wpadło Ci w oko / ucho! The post Najlepsze w 2016 appeared first on makulscy.com.

Rogalińskie dęby

SISTERS92

Rogalińskie dęby

idziemy dalej

Gdzie warto zjeść w Barcelonie

Jeden z popularnych blogerów podróżniczych napisał ostatnio, że nie wie o co chodzi z tym polecaniem knajp. Ja też się zastanawiam i mam od pewnego czasu mieszane uczucia, bo łatwo wpaść w „pułapkę“ i zamiast odkrywać swoje miejsca, podąża się tropem polecanych przez innych restauracji. Ale też z drugiej strony czasem można nie mieć szczęścia i przegapić naprawdę znakomite lokale, a dla osób, które cenią dobre jedzenie, może być to spora strata. Osobiście złoszczę się okrutnie, jeśli wchodzę do jakiejś restauracji i jedzenie okazuje się paskudne, bo jest to dla mnie ważny element każdej wyprawy. Lubię poznawać nowe smaki, próbować nowych dań i poznawać w ten sposób inne kultury. Dlatego zostawiamy tu nasze rekomendacje, zachęcając jednocześnie do własnych poszukiwań. NA ŚNIADANIE Brunch & Cake Zdecydowanie nasz numer jeden, jeśli chodzi o rekomendacje. Jest co prawda nie lada wyzwaniem, żeby znaleźć tam wolny stolik – bo kolejki ustawiają się od rana, a rezerwacja miejsca w zasadzie jest niemożliwa – ale warto odstać swoje, a później delektować się pysznym jedzeniem. Śniadania (brunche) są nie tylko duże i zdrowe, ale również przepięknie podane. Każdy zestaw wygląda na talerzu jak małe dzieło sztuki, można dosłownie jeść oczami. W Barcelonie znajduje się 6 filii tej kawiarni i każda – oprócz menu podstawowego – ma inny motyw przewodni, który jest inspiracją dla pozostałych dań. I tak np. w TRAVEL & CAKE znajdziemy zestawy śniadaniowe z różnych stron świata, a w CUP & CAKE kolorowe babeczki i naleśniki. Są też sałatki, koktajle pełne witamin, gofry z sadzonymi jajkami, tosty i mnóstwo innych pyszności. Gdy patrzy się na serwowane przez kelnerów dania naprawdę nie wiadomo na co się zdecydować. Zobaczcie zresztą jakie cuda tam serwują, a zrozumiecie fenomen tego lokalu. Federal Cafe Klimatyczne miejsce w rozkwitającej dzielnicy El Raval. W menu królują przede wszystkim jajka, podawane na wszystkie możliwe sposoby. Piękne, jasne wnętrze, świeże kwiaty, duży stół na dole, niezobowiązująca atmosfera. Czego chcieć więcej gdy ma się ochotę na leniwe śniadanie? NA OBIAD / KOLACJĘ / TAPAS Casa Deflin Historia tego miejsca zaczyna się ponad 100 lat temu. Znajdował się tu wówczas bar, do którego przybywali przede wszystkim robotnicy a także kupcy odwiedzający sąsiadujący market. Restauracja była czynna 24h na dobę i zasłynęła z serwowania tradycyjnych dań kuchni katalońskiej. W 2007 roku miejsce zostało odnowione, ale właścicielom zależało by zachować jak najbardziej autentyczne menu. Dlatego jeśli macie ochotę na prawdziwie hiszpańskie jedzenie – zajrzyjcie do Casa Deflin, a nie będziecie rozczarowani. CAFE DE L’ACADEMIA Bardzo przytulny lokal położony nieopodal stacji metra Jaume I. Doskonała i prosta kuchnia. Restauracja w porze lunchu oblegana jest przez pracowników ratusza. Za to wieczorem można zjeść tu bardzo romantyczną kolację. Tapas24 Jeden z najbardziej obleganych tapas barów w stolicy Katalonii. Mówi się, że właściciel restauracji, Carles Abellan, zrewolucjonizował sposób myślenia o tapas, gdy w 2001 roku otworzył swoją pierwszą restaurację Comerc 24. Jego odwaga i niekonwencjonalne podejście do tapas otworzyły zupełnie nowy rozdział w hiszpańskiej gastronomii. Ceny niestety nie należą do najniższych, ale raz można zaszaleć, bo dania, choć niewielkie, są naprawdę intrygujące i pyszne. ZDJĘCIE: HTTP://WWW.CATEDRALBCN.ORG/ Parilla Alfonsina Zdecydowanie najlepsze steki w Barcelonie. Co prawda nie próbowaliśmy steków w innych miejscach, ale byliśmy w Argentynie i wiemy co to znaczy dobry stek. Te serwowane w Parilla Alfonsina są rewelacyjne! A poza tym z restauracją wiąże się dość zabawna – z perspektywy czasu – anegdota. Pierwszego wieczoru gdy odwiedziliśmy to miejsce (kierując się odległością od domu, a mieszkaliśmy dosłownie w budynku na przeciwko, po drugiej stronie ulicy) zamówiliśmy sałatkę i empanady. Oboje tuż przed wylotem przeszliśmy grypę żołądkową, więc postawiliśmy na lekki posiłek, bo widok steka przyprawiał nas o mdłości. Kelnerka z pewnym niedowierzaniem dopytywała nas dwukrotnie czy to na pewno wszystko i czy na pewno nie chcemy zamówić już nic innego i była wyraźnie zdziwiona naszymi wyborami. Gdy wróciliśmy tam kilka dni później i spróbowaliśmy argentyńskiej wołowiny – zrozumieliśmy od razu o co chodziło. Pójść do tej restauracji i nie zjeść steka to grzech! Meson Barceloneta Niezobowiązujące miejsce w nadmorskiej dzielnicy Barceloneta. Dobre na popołudniowy lunch i na wieczorne tapasy. Duży wybór paelli – z owocami morza, z kurczakiem, wołowiną lub wegetariańskie. La Cassola Rodzinna, niewielka restauracja w Barri Gotic, serwująca tradycyjne dania kuchni katalońskiej. To tu mieliśmy okazji spróbować pa amb tomaquet, czyli chleba posmarowanego oliwą, czosnkiem i przetartymi pomidorami, czy butifarry, czyli kiełbasy z orzechami piniowymi podanej z białą fasolą. Specjalnością restauracji jest paella z owocami morza. Przy sąsiadujących stolikach siedzieli przede wszystkim Hiszpanie, a to zawsze dobry znak. I choć nie zostaniemy raczej miłośnikami tradycyjnej kuchni katalońskiej – polecamy odwiedzić to miejsce. NA SŁODKO Eyescream & Friends Chcemy być uczciwi więc nie możemy napisać, że lody są szczególnie dobre. Są bardzo przeciętne. Ale koncept nas rozczulił. Eyescream, czyli lody-stworki, przygotowywane są specjalną techniką, która pozwala na nakładanie ich płatami tworzącymi właśnie kształt potworków z oczami. Do wyboru jest kilka smaków i dodatki. Punkty przyznaję głównie za identyfikację wizualną. La Donuteria Dla miłośników polskich pączków i amerykańskich donutów. Codziennie powstaje 10 różnych smaków, a niektóre połączenia są naprawdę zaskakujące. La Pallaresa Choć nie mieliśmy zbyt miłych doświadczeń, jeśli chodzi o tę knajpkę, wspominamy o niej, bo to jedna z najbardziej tradycyjnych czekoladziarni w Barcelonie. To tu mieszkańcy przychodzą na popołudniową porcję słodyczy – czyli churrosy i czekoladę. W grudniowe przedświąteczne wieczory kolejka podobno ustawia się na zewnątrz, ale warto poczekać i poczuć atmosferę tradycyjnej pijalni czekolady.

idziemy dalej

Gdzie dobrze zjeść w Barcelonie

Jeden z popularnych blogerów podróżniczych napisał ostatnio, że nie wie o co chodzi z tym polecaniem knajp. Ja też się zastanawiam i mam od pewnego czasu mieszane uczucia, bo łatwo wpaść w „pułapkę“ i zamiast odkrywać swoje miejsca, podąża się tropem polecanych przez innych restauracji. Ale też z drugiej strony czasem można nie mieć szczęścia i przegapić naprawdę znakomite lokale, a dla osób, które cenią dobre jedzenie, może być to spora strata. Osobiście złoszczę się okrutnie, jeśli wchodzę do jakiejś restauracji i jedzenie okazuje się paskudne, bo jest to dla mnie ważny element każdej wyprawy. Lubię poznawać nowe smaki, próbować nowych dań i poznawać w ten sposób inne kultury. Dlatego zostawiamy tu nasze rekomendacje, zachęcając jednocześnie do własnych poszukiwań. NA ŚNIADANIE Brunch & Cake Zdecydowanie nasz numer jeden, jeśli chodzi o rekomendacje. Jest co prawda nie lada wyzwaniem, żeby znaleźć tam wolny stolik – bo kolejki ustawiają się od rana, a rezerwacja miejsca w zasadzie jest niemożliwa – ale warto odstać swoje, a później delektować się pysznym jedzeniem. Śniadania (brunche) są nie tylko duże i zdrowe, ale również przepięknie podane. Każdy zestaw wygląda na talerzu jak małe dzieło sztuki, można dosłownie jeść oczami. W Barcelonie znajduje się 6 filii tej kawiarni i każda – oprócz menu podstawowego – ma inny motyw przewodni, który jest inspiracją dla pozostałych dań. I tak np. w TRAVEL & CAKE znajdziemy zestawy śniadaniowe z różnych stron świata, a w CUP & CAKE kolorowe babeczki i naleśniki. Są też sałatki, koktajle pełne witamin, gofry z sadzonymi jajkami, tosty i mnóstwo innych pyszności. Gdy patrzy się na serwowane przez kelnerów dania naprawdę nie wiadomo na co się zdecydować. Zobaczcie zresztą jakie cuda tam serwują, a zrozumiecie fenomen tego lokalu. Federal Cafe Klimatyczne miejsce w rozkwitającej dzielnicy El Raval. W menu królują przede wszystkim jajka, podawane na wszystkie możliwe sposoby. Piękne, jasne wnętrze, świeże kwiaty, duży stół na dole, niezobowiązująca atmosfera. Czego chcieć więcej gdy ma się ochotę na leniwe śniadanie? NA OBIAD / KOLACJĘ / TAPAS Casa Deflin Historia tego miejsca zaczyna się ponad 100 lat temu. Znajdował się tu wówczas bar, do którego przybywali przede wszystkim robotnicy a także kupcy odwiedzający sąsiadujący market. Restauracja była czynna 24h na dobę i zasłynęła z serwowania tradycyjnych dań kuchni katalońskiej. W 2007 roku miejsce zostało odnowione, ale właścicielom zależało by zachować jak najbardziej autentyczne menu. Dlatego jeśli macie ochotę na prawdziwie hiszpańskie jedzenie – zajrzyjcie do Casa Deflin, a nie będziecie rozczarowani. CAFE DE L’ACADEMIA Bardzo przytulny lokal położony nieopodal stacji metra Jaume I. Doskonała i prosta kuchnia. Restauracja w porze lunchu oblegana jest przez pracowników ratusza. Za to wieczorem można zjeść tu bardzo romantyczną kolację. Tapas24 Jeden z najbardziej obleganych tapas barów w stolicy Katalonii. Mówi się, że właściciel restauracji, Carles Abellan, zrewolucjonizował sposób myślenia o tapas, gdy w 2001 roku otworzył swoją pierwszą restaurację Comerc 24. Jego odwaga i niekonwencjonalne podejście do tapas otworzyły zupełnie nowy rozdział w hiszpańskiej gastronomii. Ceny niestety nie należą do najniższych, ale raz można zaszaleć, bo dania, choć niewielkie, są naprawdę intrygujące i pyszne. ZDJĘCIE: HTTP://WWW.CATEDRALBCN.ORG/ Parilla Alfonsina Zdecydowanie najlepsze steki w Barcelonie. Co prawda nie próbowaliśmy steków w innych miejscach, ale byliśmy w Argentynie i wiemy co to znaczy dobry stek. Te serwowane w Parilla Alfonsina są rewelacyjne! A poza tym z restauracją wiąże się dość zabawna – z perspektywy czasu – anegdota. Pierwszego wieczoru gdy odwiedziliśmy to miejsce (kierując się odległością od domu, a mieszkaliśmy dosłownie w budynku na przeciwko, po drugiej stronie ulicy) zamówiliśmy sałatkę i empanady. Oboje tuż przed wylotem przeszliśmy grypę żołądkową, więc postawiliśmy na lekki posiłek, bo widok steka przyprawiał nas o mdłości. Kelnerka z pewnym niedowierzaniem dopytywała nas dwukrotnie czy to na pewno wszystko i czy na pewno nie chcemy zamówić już nic innego i była wyraźnie zdziwiona naszymi wyborami. Gdy wróciliśmy tam kilka dni później i spróbowaliśmy argentyńskiej wołowiny – zrozumieliśmy od razu o co chodziło. Pójść do tej restauracji i nie zjeść steka to grzech! Meson Barceloneta Niezobowiązujące miejsce w nadmorskiej dzielnicy Barceloneta. Dobre na popołudniowy lunch i na wieczorne tapasy. Duży wybór paelli – z owocami morza, z kurczakiem, wołowiną lub wegetariańskie. La Cassola Rodzinna, niewielka restauracja w Barri Gotic, serwująca tradycyjne dania kuchni katalońskiej. To tu mieliśmy okazji spróbować pa amb tomaquet, czyli chleba posmarowanego oliwą, czosnkiem i przetartymi pomidorami, czy butifarry, czyli kiełbasy z orzechami piniowymi podanej z białą fasolą. Specjalnością restauracji jest paella z owocami morza. Przy sąsiadujących stolikach siedzieli przede wszystkim Hiszpanie, a to zawsze dobry znak. I choć nie zostaniemy raczej miłośnikami tradycyjnej kuchni katalońskiej – polecamy odwiedzić to miejsce. NA SŁODKO Eyescream & Friends Chcemy być uczciwi więc nie możemy napisać, że lody są szczególnie dobre. Są bardzo przeciętne. Ale koncept nas rozczulił. Eyescream, czyli lody-stworki, przygotowywane są specjalną techniką, która pozwala na nakładanie ich płatami tworzącymi właśnie kształt potworków z oczami. Do wyboru jest kilka smaków i dodatki. Punkty przyznaję głównie za identyfikację wizualną. La Donuteria Dla miłośników polskich pączków i amerykańskich donutów. Codziennie powstaje 10 różnych smaków, a niektóre połączenia są naprawdę zaskakujące. La Pallaresa Choć nie mieliśmy zbyt miłych doświadczeń, jeśli chodzi o tę knajpkę, wspominamy o niej, bo to jedna z najbardziej tradycyjnych czekoladziarni w Barcelonie. To tu mieszkańcy przychodzą na popołudniową porcję słodyczy – czyli churrosy i czekoladę. W grudniowe przedświąteczne wieczory kolejka podobno ustawia się na zewnątrz, ale warto poczekać i poczuć atmosferę tradycyjnej pijalni czekolady.

Margarita mandarynkowa

Niezły młynek

Margarita mandarynkowa

Sylwester zbliża się wielkimi krokami. Przez ostatnie wyjazdowe Święta trochę zaniedbałam naszego Młynka :( Na szczęście już wracam i postaram się to nadrobić. Pierwszą propozycją, nadrabiającą moje zaległości jest Margarita mandarynkowa. Obłędna w swoim smaku, świeżo wyciśniętego soku z mandarynek i odrobiny miodu. Podczas zabawy Sylwestrowej przygotuję całą masę tych drinków i czuję, że zabawa będzie trwała do rana.Porcja 2 drinkiSkładniki: 250 ml soku świeżo wyciśniętego z mandarynek200 g kruszonego lodu1 łyżka miodu (najlepiej faceliowy)90 ml Tequili do dekoracji szklanki: sok mandarynkowy do nasmarowania brzegów kieliszka i sól lub cukier Przygotowanie: lód, sok z mandarynek i mód połączyć ze sobą za pomocą blendera. Dodać tequilę i wszystko wymieszać, następnie gotowego drinka przelać do kieliszków. Udanej zabawy :) 

Super Mario Run oficjalnie

Komórkomania.pl

Super Mario Run oficjalnie "pojawił się" w Google Play, ale jeszcze nie zagrasz

Stało się - Nintendo wrzuciło właśnie do Sklepu Play swój najnowszy hit - Super Mario Run. No dobra, "wrzuciło" to trochę dużo powiedziane.Czytaj więcej w Komórkomania.pl

[BLW] Spaghetti z musem z awokado

Tysia gotuje

[BLW] Spaghetti z musem z awokado

Zacznij słodko Nowy Rok - przepis na szampańską babkę czekoladową

Smaczne Blogi

Zacznij słodko Nowy Rok - przepis na szampańską babkę czekoladową

MUST HAVE FASHION

Elegancka stylizacja w koszuli na wiele różnych okazji

Warto mieć w swojej szafie zestaw, który będzie pasował na wiele różnych wyjść. Taki komplet uniwersalny, pasujący na większość okazji. Głównym elementem powinna być elegancka, wysokiej jakości koszula. Moim odkryciem są ekskluzywne koszule James Button. Elegancka stylizacja w koszuli to „must have”! Damskie koszule James Button Lubię rzeczy wysokiej jakości, porządne i nie stworzone z wszechobecnego [...]

Oczekując

Smoothie śniadaniowe z płatkami żytnimi, czyli moc owocowo-zbożowa nieco inaczej

Szczerze, to nie wiedziałem, że płatki zbożowe można wypić.     A można, i dowiedziałem się tego z opakowania. Po nieco bardziej tradycyjnych sposobach przyrządzenia płatków, które pokazaliśmy w TYM i w TYM wpisie, zostałem nielicho zaskoczony przepisem znalezionym na opakowaniu żytnich płatków Lubella. Zaproponowano tam, by zrobić z nich smoothie owocowo-zbożowe. I o ile w recepturze sugerowanej na opakowaniu wskazano konkretne owoce do wykorzystania w tym szejku :), to główną mocą tego śniadania jest to, że ten miks można przygotować niemal z każdych owoców, które masz pod ręką, no i z garści płatków. I tak oto w szklance dostajesz prawdziwą bombę zdrowia oczekujac.pl

Rząd Stanów Zjednoczonych prosi podróżnych o podawanie swojego loginu do Instagrama

Fotoblogia.pl

Rząd Stanów Zjednoczonych prosi podróżnych o podawanie swojego loginu do Instagrama

Poznaj tajniki fotografii sensualnej na warsztatach Fujifilm w Bieszczadach

Fotoblogia.pl

Poznaj tajniki fotografii sensualnej na warsztatach Fujifilm w Bieszczadach

KOŁEM SIĘ TOCZY

Mapy, nawigacje i inne przydatne i NIEPRZYDATNE aplikacje w podróży – Praktyczna Pogadanka 04

Czas na kolejny odcinek Praktycznej Pogadanki, dziś będzie o nawigacjach i mapach, które polecam, a także o kilku innych niesamowicie ciekawych aplikacjach i stronach internetowych bazujących na mapach, na jakie niedawno wpadłem. Zapraszam do oglądania, a jeśli ktoś nie może, napisałem także transkrypcję nagrania. Transkrypcja poniżej. Na początek chciałbym nieco pogadać o tych bardziej przydatnych The post Mapy, nawigacje i inne przydatne i NIEPRZYDATNE aplikacje w podróży – Praktyczna Pogadanka 04 appeared first on Kołem Się Toczy.

Szampański Sylwester? Nie tylko! Poznaj 9 pomysłów na kolorowe drinki

Smaczne Blogi

Szampański Sylwester? Nie tylko! Poznaj 9 pomysłów na kolorowe drinki

Rok 2016 był ważny z 6 powodów

Komórkomania.pl

Rok 2016 był ważny z 6 powodów

FCA sprzeda Alfę Romeo, aby spłacić długi?

Autokult

FCA sprzeda Alfę Romeo, aby spłacić długi?

Fiat Chrysler Automobiles (FCA) od kilku lat boryka się ze sporymi kłopotami finansowymi. Odważne, lecz kontrowersyjne decyzje podejmowane przez szefa koncernu, Sergio Marchionne nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. Coraz częściej pojawiają się głosy o konieczności sprzedania jednej z marek. Najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się Alfa Romeo.Czytaj więcej w Autokult.pl

Teneryfa w grudniu, czy warto? – pogoda, hotel, lot, ceny itp.

Makóweczki

Teneryfa w grudniu, czy warto? – pogoda, hotel, lot, ceny itp.

  Kiedy znajomi oraz czytelnicy bloga, pytają mnie czy warto pojechać zimą na wakacje na Teneryfie, przyznaję, że nie do końca rozumiem pytanie. Naprawdę ktoś może zastanawiać się czy z tej szarości ponurej i burej, z zimna i chlapy, zapadanych szyb i dnia kończącego się o 14:30 można chcieć wyjechać w tropiki i słoneczko? Trudna decyzja… serio ;) Tak na poważnie to rozumiem dylemat. Sama googlowałam namiętnie przez pół roku czy decyzja o zimowym wyjeździe, którą podjęliśmy w lipcu jest trafiona. Czy będzie tak idealnie jak to sobie wyobrażamy, kiedy myślimy o wakacjach pod palmami? Pomysł na wyjazd rzuciłam ja. PT chciał wziąć dodatkowy tydzień urlopu w sierpniu, żeby przeznaczyć go na jeszcze jeden atrakcyjny wyjazd z dziećmi, jako, że po dwóch miesiącach nikt już nie pamiętał o Majorce, na której byliśmy w czerwcu. Dodatkowo Maks miał dłuuużące się wakacje i PT chciał mu zrobić dodatkową niespodziankę. Szukaliśmy ofert last minute i wtedy poczułam, że.. że wakacje w sierpniu mijają się z celem. Należę do ludzi, którzy chcieliby żeby ciepełko zaczynało się już w maju po niedorzecznie długiej zimie, braku słońca i możliwości nałożenia szortów, stąd nasz pomysł, żeby na ukochane wyspy latać w maju lub czerwcu (jak to czynimy od kilku lat). Potem w Polsce jest ciepło, lub przyzwoicie ciepło i w sierpniu – wrześniu człowiek jest nasycony słońcem, letnimi sukienkami, lodami i bosymi stopami. Nawet tęskni za kardiganami! Nie czułam więc potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek w tym okresie. Rzuciłam więc pomysł, żeby wykupić wakacje na… grudzień. Pogoda na Teneryfie w grudniu Tysiąc pytań dostałam na temat pogody, i sama głównie o nią się martwiłam. Totalnie nie potrzebnie. Nie ważne czy było 20 czy 25 C, cały fun polega na tym, że wyjeżdżasz z 0C i pluchy (w dniu wylotu w B-stoku było -9C w nocy!) i ta zmiana jest sama w sobie jak raj. Nie ważne czy masz dzień 22C i chmurki i spacerujesz po plaży, zwiedzasz parki przyrodnicze, czy też jest 25C i słonko i wygrzewasz się na basenie… Nie ma to znaczenia! Bo wszystko jest cudem w porównaniu do tego co zostawiłaś w kraju i co czeka Cię po powrocie przez najbliższe 3-4 miesiące. Ważna jest lokalizacja hotelu. Przeczytacie to w każdym opisie pogody na Teneryfie – wyspa, jedna mała wyspa ma w sobie trzy strefy klimatyczne – ciepłe południe, zimny wulkan i krainę wiecznej wiosny – północ. Dlatego dobrze dokładnie przeczytać mapę przed wyjazdem, jako, że 5 kilometrów od naszego miasteczka może być już 3-4C zimniej! Mieliśmy taką dokładnie sytuację z naszym wyjazdem. Nasz hotel zlokalizowany był w Costa Adeje, a w Adeje, miejscowości oddalonej od 5 km było codziennie około 17-20 C kiedy u nas był upał! Pięknie obrazuje to mój filmik nagrany w Siam Parku —-> TEN A tu jeszcze macie obecną pogodę dla Costa Adeje (klik) i Adeje (klik) #takasytuacja. Po drugiej stronie wyspy 90% naszego wyjazdu było 17C i deszcz. Jeden dzień znaleźliśmy, żeby pojechać do Loro Parku, żeby nie padało. Jeden na tydzień! Dla odmiany obecnie jest tam super pogoda i pełne słońce —> (klik). Pogodowa schizofrenia to cecha wyróżniająca Teneryfę. Śmiałam się z Panem Tatą, że najlepiej byłoby wypożyczyć auto i jeździć tam gdzie danego dnia jest słoneczko. Bo to loteria. Osobiście polecam okolice Costa Adeje, Playa de Americas oraz Los Christianos (obydwa ostatnie miejsca mają sztuczną piaskową plażę). Pewnie dziewczyny latające latem złapią się za głowę co ja polecam, przecież tam tłumy! No więc nie w zimie. Ludzi było malutko, w restauracjach i na plażach luźno. Ideał. A dokładnie w naszym wypadku wyglądało to tak – rankiem 19-20C, jednak nie polskie, a tropikalne, więc była to pogoda idealna na krótki dół i i sweterek. Taka pogoda utrzymuje się mniej więcej do 10-11, więc co rano mamy idealny czas żeby się wyspać lub jak my, zjeść śniadanie i zwiedzać okoliczne deptaki i plaże. Mieliśmy swój własny codzienny rytuał – wycieczkę do McDonalda po kawę. Hiszpanie nie mają pojęcia czym jest zwykła americana lub co gorsza latte, więc to był nasz ratunek. Po 10/11 w dni słoneczne robi się upał. Mieliśmy 3 takie dni i żadnego nie ma na zdjęciach bo… się kąpaliśmy :). Cały dzień w Siam Parku – 26C i upał. Opaliliśmy się mocno mimo stosowania filtra 30-tki (filmy i zdjęcia TU, TU, TU, TU, TU). Dwa dni w okolicach basenu – najlepsze dni wg. moich dzieci- pluskanie się w wodzie, skoki, pływanie z rodzicami. Jaka była pogoda w 2 dni z naszego wyjazdu nie wiemy bo wyjeżdżaliśmy do Loro Parku i na Teide. Jeden dzień i pół innego dnia były spacerowe, po prostu nie było słońca. To jest clue plażowo – basenowych dni – słońce. Bez niego robi się ‚niekąpielowo’, tak bym to ujęła. Bo ciepło jest nadal. Nie jest to jednak pogoda na wylegiwanie się na leżaku. Pół naszego zimniejszego dnia widzicie na zdjęciach poniżej. Dodam Wam, że pogoda była bardzo podobna do tej,  którą mieliśmy w maju na Fuercieventurze –> (TU) Wakacje ekonomiczne czyli Hotel Isabel… wart swej ceny? Po Majorce, która kosztowała nas za samą wycieczkę kilkanaście tysięcy, miałam silną potrzebę przetestować wakacje w wersji ekonomicznej. Plan był taki, że wynajmiemy apartament gdzieś na Teneryfie, sami kupimy loty i zmieścimy się w określonym budżecie. Zrobiłam dokładny research z pomocą koleżanki, która mieszkała na Teneryfie. Kiedy już miałam wszystko wybrane Pan Tata, który fanem tego rozwiązania nie był orzekł, że on znajdzie w tej samej cenie hotel 4* i to ze śniadaniem. Jak się okazało nie miał najmniejszego problemu. Za 6-7 tysięcy można na luzie znaleźć hotel dla rodziny 4-osobowej. Tyle samo wychodziło nam za tygodniowy pobyt w apartamencie, bez wyżywienia i transferu z lotniska (że o room serwisie, braku basentów itp. nie wspomnę). Najdroższe były loty, które po doliczeniu opłat lotniskówych i bagażu (zawsze mamy 3 walizy) wychodziły w okolicach 3 tys (za 4 osoby w 2 strony). Podobnie mielibyśmy zapłącić za apartament (fajni, nowy, z balkonem, nie spelunę). Zdecydowaliśmy się więc na hotel i nie wiem co ja sobie myślałam z tym apartamentem? Ocean zimny jak Bałtyk latem.. co dzieci miałby robić zimą? :D Ale tak to się działa bez doświadczenia. Maluchy 3/4 hotelowego czasu spędzały w basenie, a Lenka ani razu nie zamoczyła stopy w oceanie bo bała się fal (były dość wielkie). Także przyznaję, że Pan Tata, tym razem, wyjątkowo miał rację ;) Jak sam hotel? Stosunek jakości do ceny bardzo adekwatny, wręcz mocno na +. Różnicę trochę widzieliśmy, zawsze wybierając najlepsze hotele w okolicy, jednak nie miało to wpływu na naszą codzienność. Apartamenty duże (salon + aneks kuchenny + sypialnia), przestronne, czyste. Nowe to one nie są, ale obsługa bardzo dba o czystość. Trzy baseny, jeden dla maluszków, drugi (podgrzewany) z płaskim zejściem i trzeci, którego nie odwiedziliśmy. Plac zabaw, klub dla dzieci, mini golf, wieczorem disco dla dzieciaków i inne atrakcje w dzień (np. dmuchany plac zabaw w basenie). Nie da się nudzić. Duży minus dla mnie osobiście to.. angole. Nie piszę tu akurat jedynie o samym hotelu ale o całej wyspie. Naprawdę chciałabym to jakoś kulturalnie obejść i napisać delikatnie ale się nie da. Angielska hołota była widoczna na każdym kroku. Aż się zastanawiałam czy to nie jest jakaś wyspa dla brytyjskiej klasy zubożałej. Wulgarni, wytatuowani, głośni, prostaccy, grubi i każdy z papierochem przy dzieciach. Sceny które widzieliśmy to np. matka PUBLICZNIE uderzająca w twarz swoją ok. 10-letnią córkę w twarz na plaży!! Lub brytyjskie rodziny w restauracji chińskiej- dorośli przy jednym stoliku, dzieci przy drugim (z ośmioro czy 10-cioro) łażące po stole, pod stołem, z gilami po pas, rzucające się jedzeniem. Lub.. brytyjskie dzieci nagie w basenie w Siam PArku i ochrona prosząca matkę, żeby ubrała im gacie. Było tego znacznie więcej i ten klimat otaczał nas z każdej strony. Bardzo różniąc się od spokojnej, niemieckiej, dobrze ułożonej Majorki. Ale dało się przeżyć ;) Wracając do hotelu, mam silne postanowienie wybierać hotele w tej klasie budżetowej. Wydaliśmy na wycieczkę połowę tego co na Majorce mimo, że nie mieliśmy pełnego wyżywienia tylko śniadania. Bo na miejscu i tak się wydaje i to morzem euro. Wejście do Siam czy Loro parku to jak zwykle ok 100 EU za rodzinę. Jeść na miejscu trzeba bo jest zakaz wnoszenia jedzenia (ale nikt tego nie sprawdza, choć jeśli kupujecie bilety wcześniej to ostrzegają że nie można.. pewnie tylko sprytnych polaków ;)). W każdym razie coś tam wnieśliśmy – owoce, napoje i i ukochane kanapki dzieci z masłem orzechowym i dżemem a i tak wydaliśmy z 50 EU. Za wynajęcie auta (bardzo ekonomicznego, co było błędem! serpentyny, góry i silnik 1,6 to żart ;) zapłaciliśmy ok 100 EU za 3 dni. Obiad dla 4-osobowej rodziny, taki bez szaleństw to 50-80EU, z szaleństwami (np. ten z krabem)- 150EU. Podstawowe zakupy (chleb, bułki, ser, wędlina, woda, owoce, warzywa, sok, masło orzechowe, dżem itp.) to koszt 50EU +. Piszę to bo jest wiele osób, które myśli, że wyda np. 1000zł na wakacjach. Słuchajcie to już obowiązkowo z własnymi konserwami i zamrożonym chlebem. Strefa euro  jest w.. euro. Tam się nie da ‚zaoszczędzić’. Tysiąc euro to dla rodziny takie minimum, żeby gdzieś być, coś zwiedzić, normalnie zjeść i nie odmawiać sobie wszystkiego. 6-godzinny lot Ostatnio strasznie dramatyzowałam opisując nasz lot na Fuerteventurę (TU i TU). Jednak inaczej wygląda taka wyprawa z 1,5- roczniakiem i 4,5-latkiem niż z 5-latką i 8-latkiem. Było naprawdę na luzie. Tzn. jak wiecie, znam tylko jedną stonę lotu ( patrz —> TU), ale Pan Tata mówił, że było dość na luzie- książeczki, rysowanki, wypełnianki, gry karciane, ipad, bajeczki i jakoś poszło. W drugą stronę było ciężej bo ja spędziłam lot.. z głową w klozecie. Mi to zawsze atrakcji za mało :D. Teneryfa- czy to piękne miejsce? Główną zaletą Teneryfy jest to, że jest tam ciepło zimą. Latem nie wybrałabym jej stanowczo jako kierunku lotu na wakacje. Wyspa jest kamienista, ma wybirnie nieurodziwe plaże. Tuż obok te na Fuercie wyglądają tak —-> TU. Złoty piasek, lazur, a na Teneryfie żużel.. głównie żużel ;). ALE.. to latem. Zimą i tak się w oceanie nikt nie kąpie, więc te czarne kamieniste plaże mają swój urok. Przyroda w okolicach hoteli i parkó∑ jest przepiękna. Miejscowi mają świadomosć, że kupa kamieni nie uraduje turysty więc robią z miast, hoteli i wszelakich miejsc, piękne ogrody. Co najważniejsze, w Teneryfijczykach (?) można się totalnie zakochać. To chyba najmilszy naród świata. W autobusie jak zapytasz czy dojedziesz do jakiegoś miejsca, to pan na danym przystanku zatrzyma autobus, wyjdzie Ciebie szukać i powie, że to już. W restauracjach,m sklepach, hotelach dzieci są jakś święte- każdy się z nimi wida i daje co tam ma w rękach- owoc, zabawki (pewnie cyzjeś zagubione ;)). Wszyscy są super mili a to robi naprawdę niezwykły klimat. Duży minus daję za.. karaluchy. Były w całym Costa Adeje, w każdym hotelu, nawet najdroższym, na plaży, na alejkach. Już nawet myślę, że to może nie karaluchy, tylko takie bzyczki, które u nas latają latem.. nie wiem. Ale słabo to wyglądało. Czy tam wrócimy? Starałam się wam opisać wyspę szczerze, żeby nikt nie był rozczarowany, jeśli poleciałby tam z mojego polecenia. Więc my na pewno wrócimy na Wyspy Kanaryjskie o okresie zimowym, jeśli nam tylko pozwolą fundusze. W okresie zimowym, podkreślam. Latem jest dużo bliższych, równie pięknych kierunków europejskich. Teneryfa rozkochała nas w sobie klimatem, zróżnicowaną formą przyrodniczą, zalesionymi palmamy górami Maski, pięŻnym ogrodem Loro Park, a dzieciaki pokochały Siam Park. Spacery na plaży w ciepełu, wylegiwanie się na leżaku – to niesamowicie naładowało nasze podwątlone jesienio- zimą akumulatory. Wakacje zimą- to ma sens znacznie większy niż te latem. Spróbujcie kiedyś i dajcie znać jak wrażenia…  

Pomidorki koktajlowe nadziewane

Smaczna Pyza

Pomidorki koktajlowe nadziewane

BAKUSIOWO

Odchudzające LAST MINUTE przed Sylwestrem!

Sylwerster już za kilka dni. I wszystko byłoby super, gdyby kilka dni temu nie skończyły się Święta. Gdyby nie te Święta, na bank, mogłabym dopiąć się w sukienkę z zeszłorocznej wyprzedaży, która miała być w sam raz na schudnięcie. Ale nie! Musiał sie napatoczyć serniczek, musiałam się przewrócić twarzą w szarlotkę… wypadki chodzą po ludziach […] Artykuł Odchudzające LAST MINUTE przed Sylwestrem! pochodzi z serwisu Bakusiowo.pl | Najpopularniejszy blog parentingowy w Polsce.